babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

czwartek, 25 kwietnia 2024

25.04.2024 Jeszcze jeden wariacki dzień

 ale  jutro już spokojniej , tak myślę . Co nie znaczy, że się sprawdzi. Dziś zrobiłam porządki w papierach na ten miesiąc, posegregowałam faktury , opisałam co trzeba ; zostaną mi z ostatnich 4 dni , ale już tylko kilka. Zdążę zanieść księgowej robotę przed majówką. Koparkowy się wywiązał, o kamyszkach pamiętał i około 12.00 zadzwonił, że jedzie . Podjechaliśmy na działkę odebrać . Jak wychodziliśmy z biura sypnęło gradem. Na szczęście tylko chwilę to trwało. Kiedy wjeżdżaliśmy na działkę już znów świeciło słońce.  Odwiedził nas dziś dzielnicowy z naszego miejsca zamieszkania w celu przedłużenia licencji małżonka na montaż systemów zabezpieczeń . Kiedyś trzeba było całą procedurę od nowa załatwiać co dwa lata , ale od chyba 6 lat załatwia to policja. Przychodzi dzielnicowy , spisuje dane ,aktualizuje i wysyła do komendy wojewódzkiej a oni przedłużają lub nie jeśli wystąpiły po temu okoliczności . Na przykład licencjonowany instalator popełnił przestępstwo , albo na głowę mu padło albo jakieś inne względy. Zwykle nie ma z tym problemu i po 3 tygodniach przychodzą papiery do podpisu i odesłania do urzędu i gotowe . Licencja jest ważna kolejne 2 lata. Pogadałam z nim trochę o tych akcjach z matki znajomką , chociaż to nie jego rejon, ale podpowiedział jak do sprawy podejść . Dobrze myślałam. Kamerkę mam przygotowaną - taką miniaturkę. Na razie nie zainstalowałam , bo od kilku tygodni jest szopka pod hasłem "jestem ciężko chora , muszę leżeć" i nie mogę wpiąć tej kamerki w kwietnik niepostrzeżenie , tak żeby mamuśka nie zauważyła. Ale wyczekam odpowiedni  moment. Podpowiedział tez parę sposobów jak zabezpieczyć , żeby ktoś nie wziął na jej dowód kredytu. W każdym razie mam pewien ogląd sytuacji i przynajmniej potwierdzenie, że dobrze myślę. Po południu pojechaliśmy do młodszego syna odebrać sprzęt do zakładania trawnika . Pożyczył nam swój rekultywator i załatwił od sąsiada siewnik ogrodowy. Możemy oddać jak skończymy. Tak łatwo to nam chyba nie pójdzie ale mam już plan. Kupiliśmy po drodze 3 worki podłoża do warzyw i owoców . Dosypię dla wzmocnienia do skrzynek , w których zamierzam posadzić arbuzy i korbolki. A potem pojechaliśmy to wszystko zawieźć na działkę. I jak zwykle doczekać się nie mogę soboty zwłaszcza, że zapowiadają cieplejsze dni. 

środa, 24 kwietnia 2024

24.04.2024 Rekordowy ten tydzień

 Tyle się nazbierało , że wyrobić trudno. Dałam radę jednak i jestem już prawie na bieżąco. Jutro jeszcze dowiozą nam kamyszki ozdobne i tyle spraw działkowych . W sobotę ciąg dalszy ale już w trybie normalnym a nie przyspieszonym. Załatwiłam dziś sprawy matki i sąsiedzko - blokowe.  Tym razem i na szczęście jednak nie odwinęła. Zawaliła sprawę spółdzielnia mieszkaniowa i nie zaksięgowała wpłat. Już nie pytałam dlaczego nie poszły powiadomienia , ale może to kwestia jakiegoś zawieszenia systemu , zdarza się . Zaciągnęłam ją do banku pod pretekstem zmiany opłaty za śmieci i telefon. Nawet nie protestowała. Opłatę za telefon zmieniłam zgodnie z nową umową a resztę sprawdziłam. Załatwiłam tez dostęp internetowy i aktywowałam nową kartę. Potulnie podpisała wszystko co trzeba i mam na jakiś czas z głowy. Pytanie na jak długo, ale to inna bajka. 

Sprawy sąsiedzko-blokowe załatwiłam tak wstępnie i dalej nie będę tego ciągnąć . Obdzwoniłam 5 firm, które znalazłam zarządzających nieruchomościami .jedna od razu mi powiedziała, że zajmują się tylko bardzo  dużymi  wspólnotami , takich na 15 mieszkań nie obsługują . Pozostali zgodzili się zrobić oferty, choć jak padła nazwa dotychczasowego zarządcy to im pióra opadały . Znają go aż za dobrze i przejmują klientów a potem prostują sprawy finansowe i prawne. Tak czy inaczej zgodzili się , teraz pozostaje omówić szczegóły ale tu muszę uzgodnić terminy z sąsiadami -przedstawicielami i podać. dziś mi się nie udało, sąsiad gdzieś się zawieruszył. Małżonek z kolei uzgodnił w banku wszystkie sprawy i przekazał kontakt do naszych przedstawicieli. mają się umówić na spotkanie , bank się dostosuje do ich terminu i dostęp do konta dostaną. Można ? - Można! Tyle , że trzeba ruszyć dupsko i coś zrobić a nie gadać . 

W firmie mamy nie złą zadymę. Zamawiamy towar niemal hurtowo i wszystko na po majówce , a przed końcówka robót, które się już od dłuższego czasu się ciągną , przynajmniej niektóre. Chłopaki nie mają chwili wolnej. I planują już urlopy. Ja na razie zarezerwowałam dla nas 11 i 12 lipca na Agatowe Lato. Na razie tyle , a co dalej , zobaczymy. Czekam na weekend i majówke. 

wtorek, 23 kwietnia 2024

23.04.2024 Dzieje się u mnie

 W niedzielę jak pisałam , po prostu zapomniałam o blogu. Zaczytałam się jak we wczesnej młodości. Świat przestał istnieć . Wczoraj mieliśmy umówioną  mini-koparkę . Koparkowy zjawił się jak trzeba , o umówionej godzinie . Gospodarz się wywiązał , brama była otwarta , pokazaliśmy koparkowemu co i gdzie ma  zrobić, rozejrzał się po działce i ruszył do pracy. Ja się na trochę urwałam , wpadłam do matki, potem do biura , zamieniłam kilka słów z synową , zostawiłam jej kartę firmową , bo miały przyjść paczki z towarem za pobraniem i pognałam z powrotem na działkę . Jak mnie nie było przyszedł do nas gospodarz z jeszcze jednym działkowiczem i się dogadali, że ten tak zwany humus czyli darń zmieszaną z ziemią zamiast wywozić gdzieś daleko wyrzuci przed działkami . Na skutek różnych robót wokół torów kolejowych mocno osiadła ziemia na wjeździe do działek . Jak padło to cała woda z rampy i drogi dojazdowej spływała na naszą alejkę . Przy dużej ulewie alejką płynęła rzeczka. Zarząd wymyślił, ze będą podsypywać i wyrównywać teren. Każdy więc co robił jakieś prace budowlane gruz wysypywał we wjeździe, kto mógł przywoził co się dało , ale wciąż ta dziura była. Koparkowy się ucieszył , bo zaoszczędził czas i paliwo a  gospodarz zadowolony, bo 6 przyczep ziemi to już nie byle co. Bo finalnie wyszło aż 6 przyczep. Długo trwało to wyrównywanie ale mniej-więcej około 14.00 było już coś widać. My za dużo do roboty tam nie mieliśmy , ale trzeba było być . Zimno było jak diabli , popijaliśmy sobie ciepłe herbatki i cierpliwie czekaliśmy na to co dalej. Mężuś w tak zwanym międzyczasie wyskoczył do biura zrobić cos zdalnie dla klienta ale szybko mu poszło , bo po godzinie był z powrotem . Bliżej końca gość zaczął wyrywać korzenie po drzewach . Z tujami poszło szybko i łatwo . Niby drzewa rosną ogromne ale korzenie mają liche. I pewnie szybko byłby koniec , ale przyszła kolej na korzeń po śliwce. Opornie szło , ale po kawałku korzeń wyciągał no i tu się nam trafiło. Korzeń obrósł rurę wodociągową . Co prawda mówiliśmy , że tam może być rura i koparkowy naprawdę zabierał się do tego bardzo ostrożnie i bardzo cienkimi warstwami zdejmował ziemie , potem wyrywał po kawałku , ale rury nie było widać i ciągnąc wyszarpnął rurę na złączeniach. Wykop zaczęła nam zalewać  woda. Pobiegłam do gospodarza po pomoc . Jak już go namierzyłam to szybko poleciał zakręcać główny zawór. Odkopaliśmy łopatami  złączenia żeby zlokalizować. Gospodarz przyszedł , sprawdził i stwierdził , że trzeba wołać hydraulika. Ten działkowy się nie odezwał , to zadzwoniłam do naszego blokowego . Przyjechał po 15 minutach.  Ja tymczasem pojechałam do biura zrobić przelewy. Na działce trwała akcja ratunkowa , koparkowy tymczasem załadował na przyczepę wszystkie korzenie i pojechał je wywieźć ,a w drodze powrotnej załadował ziemię ogrodową , która kazałam mu przywieźć na miejsce , gdzie umyśliłam sobie powiększyć warzywnik. Gdy wróciłam już hydraulicy kończyli naprawiać rurę . Potem koparkowy zasypał dół, wyrównał, resztę ogródka , załadował resztę ziemi na przyczepę i tym samym zakończył pracę . Kosztowało mnie to dodatkowe 4 stówki za usunięcie awarii , ale mam . Działka nareszcie wygląda. W sobotę będziemy wysiewać łączkę i zagospodarowywać resztę.  Całe to szaleństwo skończyło się po osiemnastej. Wróciliśmy do domu głodni i przemarznięci , bo chociaż odpaliliśmy sobie kominek , to i tak nie siedzieliśmy w altanie dłużej niż na wypicie kubeczka herbaty a na zewnątrz było tylko 2 na plusie. A potem trzeba było jeszcze zebranie blokowe zaliczyć . Nasz zarządca narobił długów, które spadły na nas a nasi przedstawiciele dali się zmanipulować i o niczym nie wiedzieli . No i teraz mamy jazdę z komornikiem już od grudnia . Trzeba było sprawę obgadać . Sąsiedzi swoje , ale ja i tak dziś wzięłam papier i poszłam porozmawiać . Dogadałam się oczywiście , bo to da się załatwić ugodowo tylko trzeba to zrobić. Dziś była powtórka . W ciągu dnia zdążyłam porozmawiać jeszcze z innym administratorem i poprosiłam o ofertę na zarządzanie wspólnotą a małżonek pogadał z szefostwem banku o udostępnieniu wglądu na konto - bo facet tak zamataczył, że naszych przedstawicieli wglądu na konto pozbawił w efekcie nikt nie wiedział co się dzieje . I też załatwił oczywiście, jutro mają iść do banku wyrobić sobie dostęp . Szlag mnie trafia , bo ci nasi sąsiedzi to jakaś ciemna masa . Z niczym sobie poradzić nie mogą , o tym żeby rozumieli zawiłości księgowe ( nie mówię o zaawansowanych ale w stopniu podstawowym) i prawne nie wspominając. Załamka. Dzisiejszy dzień był w ogóle wariacki. W pracy nadrabiałam zaległości z wczoraj , małżonek odbierał auto , po drodze załatwiałam sprawy mieszkaniowe , a na koniec żeby było śmieszniej moje "coś mi mówi" podszepnęło mi żebym sprawdziła spółdzielnie mieszkaniową . No i oczywiście okazało się , że pieniądze z banku za czynsz i śmieci  nie wpłynęły na konto spółdzielni . Rzuciłam okiem na powiadomienia i oczywiście nie ma obiążenia konta matki. Wycofała zlecenia -znowu! Już mi się nie chciało dzisiaj z nią użerać ale jutro zawlokę ją do banku i ustawię do pionu. Tak a propos , skończyła dziś 87 lat . Zawiozłam jej bukiet kwiatów ale jakoś nie specjalnie była przekonana . Miałam wrażenie, że nie pamięta , ale kto ją tam wie. I jak by tego wszystkiego było mało, strułam się czymś, cały dzień dokuczał mi żołądek i jeszcze dokucza. Prawdopodobnie zaszkodziła mi chinska zupka. Nie jem takich rzeczy w ogóle , dobre 10 lat nie jadłam , a ponieważ było zimno i czasu na obiad nam zabrakło zrobiliśmy sobie po kubeczku. No i to pewnie skutek. 

Ale mi się nazbierało, rozpisałam się ... Niedługo wrzucę fotki nowej, lepszej działki. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

22.04.2024 Nie zaginęłam w akcji

 ani w mrokach dziejów . Real mi dowalił i to tak konkretnie. Jutro albo w środę zdam relację. Dziś jestem zmarznięta na kość i zmęczona jak po przewaleniu 5 ton węgla ale mam to z głowy.  A wczoraj tak wsiąknęłam w mroczne poznańskie  uniwersum pana Ćwirleja, że zapomniałam o blogu. Do napisania ! 

sobota, 20 kwietnia 2024

20.04.2024 Ruch to zdrowie ,

 podobno , ale ja mam wątpliwości , a dokładniej to czuję je w plecach. Mimo zimna pojechaliśmy jednak na działkę - śnieg nie padał, deszcz nie padał , wiało sakramencko ale dało się popracować. Uprzątnęliśmy deski po starej pergoli i pocięte drewno oraz wszystkie inne przedmioty, które mogły by przeszkadzać koparkowemu , kostkę granitową przenieśliśmy za domek , do pojemników, które zmajstrowaliśmy ostatnio nasypaliśmy ziemi i nawet zdążyłam wykopać jeden krzaczek porzeczki i przesadzić trochę barwinka. Dłużej i tak nie dało by się wysiedzieć na tym zimnie , a było 0 i wiatr. Najważniejsze, że jest miejsce dla koparki. Przed wyjazdem na działkę wstąpiliśmy jeszcze do hurtowni budowlanej po bloczki M-ki pod taras. Kupiliśmy 4 sztuki. Potrzebujemy osiem więc w przyszłym tygodniu, pojedziemy po następne  cztery. Są bardzo ciężkie więc nie dało się ich przewieźć wszystkich na raz. W następną sobotę będziemy siać trawę łąkową , bo grunt już będzie przygotowany , a w majówkę montować taras . A popołudnie wykorzystałam na sprawy domowe. Jutro muszę tylko wyprawę do piwnicy zaliczyć , bo znów mam koszyk pustych słoików do wyniesienia . No i tyle , dzień minął , a ja wracam do poznańskiej milicji lat 80-tych . 

piątek, 19 kwietnia 2024

19.04.2024 Wciąż coś

 W skrócie rzecz ujmując mamuśka znów narozrabiała , zarząd wspólnoty też narozrabiał       (dawno mówiłam sąsiadom, że należy wywalić na pysk) i jeszcze pogoda pod zdechłym Azorkiem się zrobiła . A mnie krew zalewa ze złości . Pewnych spraw jednak nie przeskoczę. Może choć jutro się trochę wypogodzi i przygotujemy działkę pod prace ziemne, a te umówione na poniedziałek. Wiele tego nie ma, trzeba tylko przenieść trochę desek i kostek granitowych . Muszę też kilka taczek ziemi wsypać do osłon na grządki pod arbuzy i korbolki. W sumie z dwie godziny roboty albo mniej. Mamy i inną robotę , ale w padającym śniegu raczej się jej nie da wykonać a zapowiadają opady. Się zobaczy... Jak nie działka to może coś robótkowego zmajstruję . Dawno żadnych pudełek nie oklejałam. No i książki mam pod ręką . Zaczęłam kolejną i szybko mi idzie. Jak już się je czyta , to oderwać się nie sposób, W niedzielę po raz drugi idziemy głosować . Druga tura wyborów na burmistrza . Mam nadzieję , że wygra ten obecnie urzędujący. 

Tak poza tym zaliczyliśmy cotygodniowe zakupy , tym razem większe, bo i środki czystości i braki w spiżarni uzupełniliśmy i nawet nowe sitko do ogrodowego węża kupiliśmy. Trochę tego było, ale na jakiś czas mamy z głowy. Miłego weekendu . 

czwartek, 18 kwietnia 2024

18.04.2024 Nikt nie mówił, że będzie pięknie

 ale , teraz kiedy mam te 62 lata z drobnymi to już by mogło być. A nie jest i mimo w sumie pozytywnego tygodnia w kość dzisiaj dostałam . Nasze wspólnotowe kłopoty spowodowane przez zarząd wloką się za nami dalej. Zanim cos wyjaśnię , szlag mnie trafi. A wyjaśnić a przynajmniej podjąć próbę mogę dopiero we wtorek , nie ze swojej winy ale dlatego, że urząd tak działa. Dopadły nas te kłopoty i tyle, znów trzeba z czymś się mierzyć i tracić czas na sprawy , które powinny być poza nami skoro płacimy i to nie tak mało. Do tego wyczyny mamuśki a jakże. Czekam co się będzie działo dalej . No a reszta to drobiazgi ,.. tak jak by, Napisze coś więcej ale później. Na razie jakoś nie mogę się zebrać. 

Tymczasem czytam kolejny tom milicjantów , bo właśnie dziś odebrałam zamówienie a za chwilę musze jechać zakroplić matce oczy . Na szczęście tym razem tylko przez 4 dni.