ale jutro już spokojniej , tak myślę . Co nie znaczy, że się sprawdzi. Dziś zrobiłam porządki w papierach na ten miesiąc, posegregowałam faktury , opisałam co trzeba ; zostaną mi z ostatnich 4 dni , ale już tylko kilka. Zdążę zanieść księgowej robotę przed majówką. Koparkowy się wywiązał, o kamyszkach pamiętał i około 12.00 zadzwonił, że jedzie . Podjechaliśmy na działkę odebrać . Jak wychodziliśmy z biura sypnęło gradem. Na szczęście tylko chwilę to trwało. Kiedy wjeżdżaliśmy na działkę już znów świeciło słońce. Odwiedził nas dziś dzielnicowy z naszego miejsca zamieszkania w celu przedłużenia licencji małżonka na montaż systemów zabezpieczeń . Kiedyś trzeba było całą procedurę od nowa załatwiać co dwa lata , ale od chyba 6 lat załatwia to policja. Przychodzi dzielnicowy , spisuje dane ,aktualizuje i wysyła do komendy wojewódzkiej a oni przedłużają lub nie jeśli wystąpiły po temu okoliczności . Na przykład licencjonowany instalator popełnił przestępstwo , albo na głowę mu padło albo jakieś inne względy. Zwykle nie ma z tym problemu i po 3 tygodniach przychodzą papiery do podpisu i odesłania do urzędu i gotowe . Licencja jest ważna kolejne 2 lata. Pogadałam z nim trochę o tych akcjach z matki znajomką , chociaż to nie jego rejon, ale podpowiedział jak do sprawy podejść . Dobrze myślałam. Kamerkę mam przygotowaną - taką miniaturkę. Na razie nie zainstalowałam , bo od kilku tygodni jest szopka pod hasłem "jestem ciężko chora , muszę leżeć" i nie mogę wpiąć tej kamerki w kwietnik niepostrzeżenie , tak żeby mamuśka nie zauważyła. Ale wyczekam odpowiedni moment. Podpowiedział tez parę sposobów jak zabezpieczyć , żeby ktoś nie wziął na jej dowód kredytu. W każdym razie mam pewien ogląd sytuacji i przynajmniej potwierdzenie, że dobrze myślę. Po południu pojechaliśmy do młodszego syna odebrać sprzęt do zakładania trawnika . Pożyczył nam swój rekultywator i załatwił od sąsiada siewnik ogrodowy. Możemy oddać jak skończymy. Tak łatwo to nam chyba nie pójdzie ale mam już plan. Kupiliśmy po drodze 3 worki podłoża do warzyw i owoców . Dosypię dla wzmocnienia do skrzynek , w których zamierzam posadzić arbuzy i korbolki. A potem pojechaliśmy to wszystko zawieźć na działkę. I jak zwykle doczekać się nie mogę soboty zwłaszcza, że zapowiadają cieplejsze dni.
Szafunierka babusi Marychy
babusia
czwartek, 25 kwietnia 2024
środa, 24 kwietnia 2024
24.04.2024 Rekordowy ten tydzień
Tyle się nazbierało , że wyrobić trudno. Dałam radę jednak i jestem już prawie na bieżąco. Jutro jeszcze dowiozą nam kamyszki ozdobne i tyle spraw działkowych . W sobotę ciąg dalszy ale już w trybie normalnym a nie przyspieszonym. Załatwiłam dziś sprawy matki i sąsiedzko - blokowe. Tym razem i na szczęście jednak nie odwinęła. Zawaliła sprawę spółdzielnia mieszkaniowa i nie zaksięgowała wpłat. Już nie pytałam dlaczego nie poszły powiadomienia , ale może to kwestia jakiegoś zawieszenia systemu , zdarza się . Zaciągnęłam ją do banku pod pretekstem zmiany opłaty za śmieci i telefon. Nawet nie protestowała. Opłatę za telefon zmieniłam zgodnie z nową umową a resztę sprawdziłam. Załatwiłam tez dostęp internetowy i aktywowałam nową kartę. Potulnie podpisała wszystko co trzeba i mam na jakiś czas z głowy. Pytanie na jak długo, ale to inna bajka.
Sprawy sąsiedzko-blokowe załatwiłam tak wstępnie i dalej nie będę tego ciągnąć . Obdzwoniłam 5 firm, które znalazłam zarządzających nieruchomościami .jedna od razu mi powiedziała, że zajmują się tylko bardzo dużymi wspólnotami , takich na 15 mieszkań nie obsługują . Pozostali zgodzili się zrobić oferty, choć jak padła nazwa dotychczasowego zarządcy to im pióra opadały . Znają go aż za dobrze i przejmują klientów a potem prostują sprawy finansowe i prawne. Tak czy inaczej zgodzili się , teraz pozostaje omówić szczegóły ale tu muszę uzgodnić terminy z sąsiadami -przedstawicielami i podać. dziś mi się nie udało, sąsiad gdzieś się zawieruszył. Małżonek z kolei uzgodnił w banku wszystkie sprawy i przekazał kontakt do naszych przedstawicieli. mają się umówić na spotkanie , bank się dostosuje do ich terminu i dostęp do konta dostaną. Można ? - Można! Tyle , że trzeba ruszyć dupsko i coś zrobić a nie gadać .
W firmie mamy nie złą zadymę. Zamawiamy towar niemal hurtowo i wszystko na po majówce , a przed końcówka robót, które się już od dłuższego czasu się ciągną , przynajmniej niektóre. Chłopaki nie mają chwili wolnej. I planują już urlopy. Ja na razie zarezerwowałam dla nas 11 i 12 lipca na Agatowe Lato. Na razie tyle , a co dalej , zobaczymy. Czekam na weekend i majówke.
wtorek, 23 kwietnia 2024
23.04.2024 Dzieje się u mnie
W niedzielę jak pisałam , po prostu zapomniałam o blogu. Zaczytałam się jak we wczesnej młodości. Świat przestał istnieć . Wczoraj mieliśmy umówioną mini-koparkę . Koparkowy zjawił się jak trzeba , o umówionej godzinie . Gospodarz się wywiązał , brama była otwarta , pokazaliśmy koparkowemu co i gdzie ma zrobić, rozejrzał się po działce i ruszył do pracy. Ja się na trochę urwałam , wpadłam do matki, potem do biura , zamieniłam kilka słów z synową , zostawiłam jej kartę firmową , bo miały przyjść paczki z towarem za pobraniem i pognałam z powrotem na działkę . Jak mnie nie było przyszedł do nas gospodarz z jeszcze jednym działkowiczem i się dogadali, że ten tak zwany humus czyli darń zmieszaną z ziemią zamiast wywozić gdzieś daleko wyrzuci przed działkami . Na skutek różnych robót wokół torów kolejowych mocno osiadła ziemia na wjeździe do działek . Jak padło to cała woda z rampy i drogi dojazdowej spływała na naszą alejkę . Przy dużej ulewie alejką płynęła rzeczka. Zarząd wymyślił, ze będą podsypywać i wyrównywać teren. Każdy więc co robił jakieś prace budowlane gruz wysypywał we wjeździe, kto mógł przywoził co się dało , ale wciąż ta dziura była. Koparkowy się ucieszył , bo zaoszczędził czas i paliwo a gospodarz zadowolony, bo 6 przyczep ziemi to już nie byle co. Bo finalnie wyszło aż 6 przyczep. Długo trwało to wyrównywanie ale mniej-więcej około 14.00 było już coś widać. My za dużo do roboty tam nie mieliśmy , ale trzeba było być . Zimno było jak diabli , popijaliśmy sobie ciepłe herbatki i cierpliwie czekaliśmy na to co dalej. Mężuś w tak zwanym międzyczasie wyskoczył do biura zrobić cos zdalnie dla klienta ale szybko mu poszło , bo po godzinie był z powrotem . Bliżej końca gość zaczął wyrywać korzenie po drzewach . Z tujami poszło szybko i łatwo . Niby drzewa rosną ogromne ale korzenie mają liche. I pewnie szybko byłby koniec , ale przyszła kolej na korzeń po śliwce. Opornie szło , ale po kawałku korzeń wyciągał no i tu się nam trafiło. Korzeń obrósł rurę wodociągową . Co prawda mówiliśmy , że tam może być rura i koparkowy naprawdę zabierał się do tego bardzo ostrożnie i bardzo cienkimi warstwami zdejmował ziemie , potem wyrywał po kawałku , ale rury nie było widać i ciągnąc wyszarpnął rurę na złączeniach. Wykop zaczęła nam zalewać woda. Pobiegłam do gospodarza po pomoc . Jak już go namierzyłam to szybko poleciał zakręcać główny zawór. Odkopaliśmy łopatami złączenia żeby zlokalizować. Gospodarz przyszedł , sprawdził i stwierdził , że trzeba wołać hydraulika. Ten działkowy się nie odezwał , to zadzwoniłam do naszego blokowego . Przyjechał po 15 minutach. Ja tymczasem pojechałam do biura zrobić przelewy. Na działce trwała akcja ratunkowa , koparkowy tymczasem załadował na przyczepę wszystkie korzenie i pojechał je wywieźć ,a w drodze powrotnej załadował ziemię ogrodową , która kazałam mu przywieźć na miejsce , gdzie umyśliłam sobie powiększyć warzywnik. Gdy wróciłam już hydraulicy kończyli naprawiać rurę . Potem koparkowy zasypał dół, wyrównał, resztę ogródka , załadował resztę ziemi na przyczepę i tym samym zakończył pracę . Kosztowało mnie to dodatkowe 4 stówki za usunięcie awarii , ale mam . Działka nareszcie wygląda. W sobotę będziemy wysiewać łączkę i zagospodarowywać resztę. Całe to szaleństwo skończyło się po osiemnastej. Wróciliśmy do domu głodni i przemarznięci , bo chociaż odpaliliśmy sobie kominek , to i tak nie siedzieliśmy w altanie dłużej niż na wypicie kubeczka herbaty a na zewnątrz było tylko 2 na plusie. A potem trzeba było jeszcze zebranie blokowe zaliczyć . Nasz zarządca narobił długów, które spadły na nas a nasi przedstawiciele dali się zmanipulować i o niczym nie wiedzieli . No i teraz mamy jazdę z komornikiem już od grudnia . Trzeba było sprawę obgadać . Sąsiedzi swoje , ale ja i tak dziś wzięłam papier i poszłam porozmawiać . Dogadałam się oczywiście , bo to da się załatwić ugodowo tylko trzeba to zrobić. Dziś była powtórka . W ciągu dnia zdążyłam porozmawiać jeszcze z innym administratorem i poprosiłam o ofertę na zarządzanie wspólnotą a małżonek pogadał z szefostwem banku o udostępnieniu wglądu na konto - bo facet tak zamataczył, że naszych przedstawicieli wglądu na konto pozbawił w efekcie nikt nie wiedział co się dzieje . I też załatwił oczywiście, jutro mają iść do banku wyrobić sobie dostęp . Szlag mnie trafia , bo ci nasi sąsiedzi to jakaś ciemna masa . Z niczym sobie poradzić nie mogą , o tym żeby rozumieli zawiłości księgowe ( nie mówię o zaawansowanych ale w stopniu podstawowym) i prawne nie wspominając. Załamka. Dzisiejszy dzień był w ogóle wariacki. W pracy nadrabiałam zaległości z wczoraj , małżonek odbierał auto , po drodze załatwiałam sprawy mieszkaniowe , a na koniec żeby było śmieszniej moje "coś mi mówi" podszepnęło mi żebym sprawdziła spółdzielnie mieszkaniową . No i oczywiście okazało się , że pieniądze z banku za czynsz i śmieci nie wpłynęły na konto spółdzielni . Rzuciłam okiem na powiadomienia i oczywiście nie ma obiążenia konta matki. Wycofała zlecenia -znowu! Już mi się nie chciało dzisiaj z nią użerać ale jutro zawlokę ją do banku i ustawię do pionu. Tak a propos , skończyła dziś 87 lat . Zawiozłam jej bukiet kwiatów ale jakoś nie specjalnie była przekonana . Miałam wrażenie, że nie pamięta , ale kto ją tam wie. I jak by tego wszystkiego było mało, strułam się czymś, cały dzień dokuczał mi żołądek i jeszcze dokucza. Prawdopodobnie zaszkodziła mi chinska zupka. Nie jem takich rzeczy w ogóle , dobre 10 lat nie jadłam , a ponieważ było zimno i czasu na obiad nam zabrakło zrobiliśmy sobie po kubeczku. No i to pewnie skutek.
Ale mi się nazbierało, rozpisałam się ... Niedługo wrzucę fotki nowej, lepszej działki.
poniedziałek, 22 kwietnia 2024
22.04.2024 Nie zaginęłam w akcji
ani w mrokach dziejów . Real mi dowalił i to tak konkretnie. Jutro albo w środę zdam relację. Dziś jestem zmarznięta na kość i zmęczona jak po przewaleniu 5 ton węgla ale mam to z głowy. A wczoraj tak wsiąknęłam w mroczne poznańskie uniwersum pana Ćwirleja, że zapomniałam o blogu. Do napisania !
sobota, 20 kwietnia 2024
20.04.2024 Ruch to zdrowie ,
podobno , ale ja mam wątpliwości , a dokładniej to czuję je w plecach. Mimo zimna pojechaliśmy jednak na działkę - śnieg nie padał, deszcz nie padał , wiało sakramencko ale dało się popracować. Uprzątnęliśmy deski po starej pergoli i pocięte drewno oraz wszystkie inne przedmioty, które mogły by przeszkadzać koparkowemu , kostkę granitową przenieśliśmy za domek , do pojemników, które zmajstrowaliśmy ostatnio nasypaliśmy ziemi i nawet zdążyłam wykopać jeden krzaczek porzeczki i przesadzić trochę barwinka. Dłużej i tak nie dało by się wysiedzieć na tym zimnie , a było 0 i wiatr. Najważniejsze, że jest miejsce dla koparki. Przed wyjazdem na działkę wstąpiliśmy jeszcze do hurtowni budowlanej po bloczki M-ki pod taras. Kupiliśmy 4 sztuki. Potrzebujemy osiem więc w przyszłym tygodniu, pojedziemy po następne cztery. Są bardzo ciężkie więc nie dało się ich przewieźć wszystkich na raz. W następną sobotę będziemy siać trawę łąkową , bo grunt już będzie przygotowany , a w majówkę montować taras . A popołudnie wykorzystałam na sprawy domowe. Jutro muszę tylko wyprawę do piwnicy zaliczyć , bo znów mam koszyk pustych słoików do wyniesienia . No i tyle , dzień minął , a ja wracam do poznańskiej milicji lat 80-tych .
piątek, 19 kwietnia 2024
19.04.2024 Wciąż coś
W skrócie rzecz ujmując mamuśka znów narozrabiała , zarząd wspólnoty też narozrabiał (dawno mówiłam sąsiadom, że należy wywalić na pysk) i jeszcze pogoda pod zdechłym Azorkiem się zrobiła . A mnie krew zalewa ze złości . Pewnych spraw jednak nie przeskoczę. Może choć jutro się trochę wypogodzi i przygotujemy działkę pod prace ziemne, a te umówione na poniedziałek. Wiele tego nie ma, trzeba tylko przenieść trochę desek i kostek granitowych . Muszę też kilka taczek ziemi wsypać do osłon na grządki pod arbuzy i korbolki. W sumie z dwie godziny roboty albo mniej. Mamy i inną robotę , ale w padającym śniegu raczej się jej nie da wykonać a zapowiadają opady. Się zobaczy... Jak nie działka to może coś robótkowego zmajstruję . Dawno żadnych pudełek nie oklejałam. No i książki mam pod ręką . Zaczęłam kolejną i szybko mi idzie. Jak już się je czyta , to oderwać się nie sposób, W niedzielę po raz drugi idziemy głosować . Druga tura wyborów na burmistrza . Mam nadzieję , że wygra ten obecnie urzędujący.
Tak poza tym zaliczyliśmy cotygodniowe zakupy , tym razem większe, bo i środki czystości i braki w spiżarni uzupełniliśmy i nawet nowe sitko do ogrodowego węża kupiliśmy. Trochę tego było, ale na jakiś czas mamy z głowy. Miłego weekendu .
czwartek, 18 kwietnia 2024
18.04.2024 Nikt nie mówił, że będzie pięknie
ale , teraz kiedy mam te 62 lata z drobnymi to już by mogło być. A nie jest i mimo w sumie pozytywnego tygodnia w kość dzisiaj dostałam . Nasze wspólnotowe kłopoty spowodowane przez zarząd wloką się za nami dalej. Zanim cos wyjaśnię , szlag mnie trafi. A wyjaśnić a przynajmniej podjąć próbę mogę dopiero we wtorek , nie ze swojej winy ale dlatego, że urząd tak działa. Dopadły nas te kłopoty i tyle, znów trzeba z czymś się mierzyć i tracić czas na sprawy , które powinny być poza nami skoro płacimy i to nie tak mało. Do tego wyczyny mamuśki a jakże. Czekam co się będzie działo dalej . No a reszta to drobiazgi ,.. tak jak by, Napisze coś więcej ale później. Na razie jakoś nie mogę się zebrać.
Tymczasem czytam kolejny tom milicjantów , bo właśnie dziś odebrałam zamówienie a za chwilę musze jechać zakroplić matce oczy . Na szczęście tym razem tylko przez 4 dni.