babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 14 maja 2011

14.05.2011 Zieleniakowo w sobotni poranek

Pogoda dziś piękna i zapowiada się ciepło. To dobrze, bo popołudniowa impreza się uda. Uda jak uda, kolacja jest zamówiona w restauracji więc pogoda większego znaczenia nie ma. W każdym razie mały Krzysiu nie zmarznie i my dorośli też nie. Kreację mam przygotowaną , buty i torebkę też.. Kupiłam wszystko już z myślą o chrzcinach i wyjeździe na doroczny zjazd partnerów. Korci mnie,żeby dziś założyć do tego kapelusz. Mam typowo letni , do sukienki by pasował , ale jak przyjdzie mi zakładać jakiś żakiet to będzie nieszczególnie. Przymierzę, zobaczę...
A poza tym to dzień jak zwykle zaczęłam od zakupów. Najważniejszy zakup , to okazały bukiecik kremowych różyczek dla wnusia z okazji chrztu . Nie będzie go pamiętał , ale może zrobią mu jakąś fotkę i jak podrośnie to pokażą. Jeśli wierzyć koleżankom z UE , to cenami produktów żywnościowych zbliżamy się do nich. Kto to widział, żeby za 30dkg truskawek płacić 6,00zł. Szparagi zawsze miały swoją cenę więc 5 zł za pęczek jest raczej w normie. Dziś na obiad będzie uczta szparagowa. Nie robie nic więcej , bo w planach kolacja . Cóż , jeszcze nie tak dawno nic poza miejscowymi warzywami i owocami i raz po raz „rzuconymi” pomarańczami i bananami kupić nie szło, a teraz proszę : na zwykłym zieleniakowym straganie warzywa i owoce z wszystkich stron świata i to przez okrągły rok. Luksus kosztuje. A my sobie ostatnio go nie odmawiamy, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie. Zresztą na nas dwoje kupuję wszystkiego ilości śladowe więc oszczędzać przesadnie nie muszę. W ogóle jakoś tak łatwiej nam się ostatnio żyje, pod względem materialnym ; nie chce mi się gotować – idziemy do restauracji,, spodoba mi się jakiś ciuch albo coś do domu , to po prostu kupuję , coś się zużyje albo popsuje, to po prostu wymieniamy na nowe itd. Jeszcze do niedawna musiałam się mocno nad każdym wydatkiem zastanawiać. Oczywiście widząc tę różnicę tym bardziej doceniam to co mamy . Pracowaliśmy na to bardzo ciężko przez długie lata. Głupio gadam – ale naszło mnie tak od rana z powodu zakupów. A poza tym kupiłam doniczki z ziółkami. Na razie 3 ; bazylię, rozmaryn i tymianek . Za tydzień nabędę kolejne. I kilka dodatkowo do wysadzenia w ziemię. Posadzę na działce u synalka. Dali mi trochę miejsca na moje pomysły ziołowo – kwiatowe. Te zakupione dziś będę tak jak w ubiegłym roku hodować w kuchni żeby były pod ręką . Kiedy wiozłam je do domu pachniało w całym samochodzie. Zapach ziół stłumił nawet ten różany z saszetki , którą wożę w aucie, zamiast takich specjalnych przeznaczonych do samochodu, których nie lubię , bo są nazbyt duszące. A tak poza tym to aż biało od komunijnych bukiecików, bo to pora I-szych Komunii.. Handel zieleniakowy się przystosowuje do sezonów. Lubię te wyprawy na zieleniak w sobotnie poranki. Zawsze można wpaść na kogoś znajomego , zamienić parę słów w kolejce po jabłka , pogadać z zaprzyjaźnionymi sprzedawcami , podsłuchać miejscowe ploteczki. Nie to co w bezdusznym markecie ( choć przyznaję ,że i w marketach kupuję mimo,że za bardzo nie lubię) .
A teraz jak zwykle siedzę sobie w biurze i akurat myślę czy od razu zabierać się za porządki czy jeszcze sobie dać luzik i wypić drugą kawę . I skłaniam się do drugiej opcji. Z lenistwa , zwyczajnie nie chce mi się dziś pracować .

Dziś w okolicy doroczne noce muzeów. Niestety w tym roku z powodu chrzcin nam przepadną . Trochę szkoda .

środa, 11 maja 2011

11.05.2011 To i owo...










Dzieje się , dzieje . U nas to zresztą nic nowego . Zapłaciła zdecydowana większość klientów. Z jednym zapowiada się jazda . Ale co mi tam . Mam wprawdzie jeszcze sporo podatku do zapłacenia za kwiecień , ale poza tym mogę poczekać. Jutro wysyłam kolejny monit tym razem już nie meilem ale pocztą za zwrotką , potem następny i koniec . Dalej będzie rozmawiał pan mecenas R. A na cholerę mi się użerać ? Od tego są prawnicy.
W domu udzielam się robótkowo. Ubranko do chrztu gotowe. Szczególnie sweterek mi się udał . Synowej bardzo się spodobała mają robota . Obawiam się tylko,że Krzysiowi będzie w nim za ciepło, bo pogoda dopisuje cudownie. A dla malej damulki Helenki robię torebeczkę . Będzie bardzo kolorowa , z cieniowanej włóczki.. Właściwie to już kończę zostało mi dorobić jakieś zapięcie . Mężuś dziś na imprezce . Balują sponsorzy drużyny siatkarskiej. Podsumowanie sezonu . Zgodziliśmy się sponsorować ich jeszcze następny rok. Sprawdza się ta forma reklamy ; całkiem nie źle przełożyła się na kontrakty.. I w ogóle tak się jakoś porobiło,że do jakiejś bandy należeć trzeba. . Prestiż firmy tego wymaga . Nie byłam przekonana , ale niech tam.
A od niedzieli muszę zabrać się za kolejne materiały do rodzinnych ksiąg. Z naszych zbiorów czerpią już regionalni historycy i interesują się naszą pracą lokalne muzea.. Kiedy ojciec i jego bracia zaczynali tę twórczość w połowie lat 90 -tych , do głowy mi nie przyszło ,że tak się to rozwinie, a już na pewno nie ,że kiedyś będę współtworzyć to dziełko.
Tak poza tym , dotarła lampa . Wyjęłam z kartonu , ale do końca nie rozpakowałam , bo każda zawieszka jest osobno opakowana w papier i oklejona taśmą . Nie chciałoby mi się owijać ich z powrotem ( a jest tego całkiem sporo.). Przybywa mi po stronie „mam”.