ledwo otworzyłam oczy a tu już wieczór. Moja dzisiejsza działalność domowa : zakupy , wyprawa do miasta z płaszczami do czyszczenia ( a co , zima się zbliża) , te bardziej wyjściowe rozłożyłam w sypialni żeby się przewietrzyły , jak już byłam w mieście to zrobiłam jeszcze kilka zakupów - dresik dla wnusia na imieniny , papier do drukarki i takie tam ) , pranie koców , potem normalne co sobotnie pranie , obiad , kiszenie ogórków , pieczenie placuszka - jak co tydzień , smażenie konfitur , sprzątanie . Ani się obejrzałam i już sobota się kończy . Dziś konfitury z czarnej porzeczki i placek z czarną i czerwoną porzeczką . Pychotka. Konfitur naprodukowałam tyle,że chyba będę rozdawać . A będzie więcej, bo jeszcze wiśnie, maliny i wciąż mam nadzieję na jagody . Nie jest to takie głupie... taki własnoręcznie zrobiony prezent . Tylko muszę zrobić jakieś ozdobne " kapelusiki" i ładne , stylowe naklejki na słoiki z opisem.
Mężuś pojechał rano do klienta , wrócił na obiad , a po obiedzie zabrał się za podłogę w salonie. Całkiem nie źle już to wygląda . Jeszcze ze trzy - cztery soboty i będzie koniec.
Zadziwiające ile jest w domu roboty...
Byłam wczoraj u medyka . Z moim ciśnieniem lepiej - tak twierdzi . Leki mam nadal brać , ale już mi się poprawiło. Sama to wiem , bo się lepiej czuję.
Nie ma jak to dobrze pojęta współpraca; wspomniałam o płaszczykach dla wnusi synowej, poszła z małą , przymierzyła , potem obgadałyśmy , który najlepszy ( były trzy godne uwagi) a wczoraj po drodze na pocztę kupiłam . Synowa jeszcze nic o tym nie wie. Od razu zaniosłam do czyszczenia razem z naszymi . Płaszczyk jest super . Prababcie pewnie na mnie napsioczą ,że czarny , ale co tam . Jest z dobrej jakości flauszu , uszyty jak sukienka , z kapturem i czymś w rodzaju żabotu z przodu , na pikowanym ocieplaczu. Dorobię jej na drutach jakąś bardzo kolorową czapkę, szalik i rękawiczki i będzie dobrze.
Mój starszy synalek dostał jakiegoś kota na tle rowerów . Wygrzebał z babcinej piwnicy mój rower z młodości - zabytkowy jak by na to nie patrzeć , bo dostałam go w roku 1974 (!!!) . Zapuszczony, zardzewiały , no trychina kompletna . Przysłał mi fotki po wyciągnięciu z piwnicy i trzy godziny później . Rower w stanie nadającym się do użytku.. ..
Chyba dziś odpuszczę sobie kolejną robotę , którą miałam w planach i zajmę się czymś przyjemniejszym - porządkowaniem zdjęć może ...
Na fotce poniżej moje dzisiejsze dzieła
babusia
sobota, 13 lipca 2013
czwartek, 11 lipca 2013
11.07.2013 Sprawy babusine
Mówiłam ,że idzie na lepsze. Robota sama się znajduje . I oby tak zostało. Podpisaliśmy dziś umowę , na kontrakt z piątku i od razu faktura pro forma poszła .
"Krzyżowców " udało mi się kupić . Wczoraj pojawiła się nowa oferta na cały komplet . Tym razem się nie zastanawiałam . od razu wrzuciłam "kup teraz" . Już się doczekać nie mogę,.Czytania na ładnych kilka tygodni.
W sobotę znów dzień na luziku. Mężuś znów ma sprawy u klienta choć tym razem krótko. Jeszcze nie wymyśliłam co będę robić w tym czasie.
Synalek zawziął się na mój rower. Poszukał przerzutkę w necie i już zamówił. . Twierdzi,że będę miała najlepszy rower w okolicy. Miał nie być najlepszy tylko rzęch , na którego żaden złodziej nie spojrzy. Będzie rzęch z przerzutką ( jaki piękny językowy "kwiatek" mi wyszedł) .
Scenka z Lidla . Dwie panie , obie ciuchowo wystylizowane na gotyk . Pakowały jakieś zakupy przy oknie , po czym odwróciły się , kierując do wyjścia . I co widzę : mama i córka . Mama na oko w moim wieku, córka raczej nastolatka , śliczna mimo mrocznego makijażu , z długimi , czarnymi warkoczami . Z przyjemnością się do ich uśmiechnęłam .
"Krzyżowców " udało mi się kupić . Wczoraj pojawiła się nowa oferta na cały komplet . Tym razem się nie zastanawiałam . od razu wrzuciłam "kup teraz" . Już się doczekać nie mogę,.Czytania na ładnych kilka tygodni.
W sobotę znów dzień na luziku. Mężuś znów ma sprawy u klienta choć tym razem krótko. Jeszcze nie wymyśliłam co będę robić w tym czasie.
Synalek zawziął się na mój rower. Poszukał przerzutkę w necie i już zamówił. . Twierdzi,że będę miała najlepszy rower w okolicy. Miał nie być najlepszy tylko rzęch , na którego żaden złodziej nie spojrzy. Będzie rzęch z przerzutką ( jaki piękny językowy "kwiatek" mi wyszedł) .
Scenka z Lidla . Dwie panie , obie ciuchowo wystylizowane na gotyk . Pakowały jakieś zakupy przy oknie , po czym odwróciły się , kierując do wyjścia . I co widzę : mama i córka . Mama na oko w moim wieku, córka raczej nastolatka , śliczna mimo mrocznego makijażu , z długimi , czarnymi warkoczami . Z przyjemnością się do ich uśmiechnęłam .
wtorek, 9 lipca 2013
9.07.2013 Spraw babusinych kilka
Dzień śmignął . Ani się obejrzałam a już było 14.30 . Ostatnie półtorej godziny zleciało równie szybko zwłaszcza,że przyjechał nasz serwisant i jak zwykle oprócz spraw zawodowych pogadaliśmy o różnych sprawach . Przysiedzieliśmy w biurze do 17.00. Popołudnie śmignęło równie szybko.
Poczułam się doceniona . Powód średni tak po prawdzie . Zadzwoniła do mnie pani z bon prixu . Specjalna oferta dla stałych klientów. Kazałam dzwonić późnij . Bo po pierwsze byłam w pracy a po drugie i tak nie miałam przy sobie katalogu , który ostatnio dostałam już z zapowiedzią jesieni i zimy . Zaproponowała więc czwartek w godzinach wieczornych . Ok - może być , może coś mi w oko wpadnie do tego czasu i skorzystam ?
Po dłuższym czasie odezwał się wuja . Przysłał mi kolejne materiały do naszych książek. Największy problem jaki mam to uszkodzoną drukarkę. Słabo drukuje , po sześciu latach intensywnej esploatacji wypalił się jakiś ... a nie pamiętam co - jakaś część . Czekam na wymianę . Część już zamówiona . Wuja będzie musiał trochę poczekać na gotowe materiały.
Synowej trochę się poprawiło , a z wnusią już całkiem dobrze.
Młodsza synowa załapała się do pracy . Na pół etatu . Wróciła do firmy , w której pracowała kilka lat temu , sprzedaje telefony komórkowe .
Wrzuciłam sobie do obserwowanych aukcji " Krzyżowców " - ktoś wystawił wszystkie 4 tomy za 60 zł , no i na drugi dzień już ich nie było . A tak chciałam tę książkę mieć .Było się od razu decydować .
Poczułam się doceniona . Powód średni tak po prawdzie . Zadzwoniła do mnie pani z bon prixu . Specjalna oferta dla stałych klientów. Kazałam dzwonić późnij . Bo po pierwsze byłam w pracy a po drugie i tak nie miałam przy sobie katalogu , który ostatnio dostałam już z zapowiedzią jesieni i zimy . Zaproponowała więc czwartek w godzinach wieczornych . Ok - może być , może coś mi w oko wpadnie do tego czasu i skorzystam ?
Po dłuższym czasie odezwał się wuja . Przysłał mi kolejne materiały do naszych książek. Największy problem jaki mam to uszkodzoną drukarkę. Słabo drukuje , po sześciu latach intensywnej esploatacji wypalił się jakiś ... a nie pamiętam co - jakaś część . Czekam na wymianę . Część już zamówiona . Wuja będzie musiał trochę poczekać na gotowe materiały.
Synowej trochę się poprawiło , a z wnusią już całkiem dobrze.
Młodsza synowa załapała się do pracy . Na pół etatu . Wróciła do firmy , w której pracowała kilka lat temu , sprzedaje telefony komórkowe .
Wrzuciłam sobie do obserwowanych aukcji " Krzyżowców " - ktoś wystawił wszystkie 4 tomy za 60 zł , no i na drugi dzień już ich nie było . A tak chciałam tę książkę mieć .Było się od razu decydować .
poniedziałek, 8 lipca 2013
8.07.2013 Idzie na lepsze
chyba ... Wróciła sprawa kontraktu sprzed niecałych dwóch miesięcy , Nowe zamówienie i znow kasa z góry . Kontrakt z piątku przyklepnięty - jutro spotkanie i oględziny obiektu , nowe zapytania o kamery ... Będzie lepiej...
Popołudnie mieliśmy pokręcone. W sobotę rozchorowała się wnusia. Alergia , kaszel krtaniowy , jak zwykle. Kilka tygodni temu młodzież zmieniła małej lekarza . Nowa pani doktor ( córka mojej byłej szefowej z zozu zresztą ) nie ładuje na wszystko antybiotyków . Tym razem kazała podać trzy zastrzyki ze sterydem . Skutecznie po drugim malej kaszel zaczął mijać. Dziś dostała trzeci . Ale w tzw. międzyczasie jakiś wirus dopadł synową . I dopadł skutecznie . Oprócz tego,że straciła głos , to dziś obudziła sie z bólem w ramieniu i szyi. Trzeba było zabrać małą na zastrzyk. Pojechaliśmy . dziecko , choć zwykle przy zastrzyku nie płacze , dziś darło się jak opętane .Dla zasady zapewne , bo nawet nie zauważyła jak jej pielęgniarka zrobiła. Wziięliśmy ich potem do nas. Synalek dojechal jak wychodziliśmy z przychodni. Synowa wzięla leki przeciwbólowe i położyła się na trochę w naszej sypialni. Po trzech godzinach odsypiania pozbierała się chociaż na tyle,że odzyskała głos, choć jeszcze trochę ochrypnięty. W tym czasie czytałam małej bajeczki ( po staremu pięć razy w kółko te same) i urządzałyśmy przyjęcie dla konika i laki- Piotrusia , a dziadek i tata dobrali się do mojego roweru . Zmienili dętkę i oponę i nawet błotnik założyli mi nowy . Stary nie był zły , ale nie pasowały do siebie. W ubiegłym roku kupiłam komplet - inaczej podobno nie występują ) , a założył mi mężuś tylko z tyłu, bo się złamały jakieś zaczepy i jak jechałam , to cała okolica o tym wiedziała zanim się na horyzoncie pojawiłam. A od dziś mam nowe oba . I rower jak nowy . No prawie ...
Sukienka dla Helci synowej się spodobała .
Mężusia skleroza dopadła albo jakiś inny sks . Włożył butelki z wodą ustronianką do zamrażalnika ,żeby je szybko ochłodzić i zapomniał . Dobrze,że kapsle z cienkiej blaszki i lód je wypchnął a nie rozsadził butelek , bo dopiero miałabym jubel w zamrażarce.
Popołudnie mieliśmy pokręcone. W sobotę rozchorowała się wnusia. Alergia , kaszel krtaniowy , jak zwykle. Kilka tygodni temu młodzież zmieniła małej lekarza . Nowa pani doktor ( córka mojej byłej szefowej z zozu zresztą ) nie ładuje na wszystko antybiotyków . Tym razem kazała podać trzy zastrzyki ze sterydem . Skutecznie po drugim malej kaszel zaczął mijać. Dziś dostała trzeci . Ale w tzw. międzyczasie jakiś wirus dopadł synową . I dopadł skutecznie . Oprócz tego,że straciła głos , to dziś obudziła sie z bólem w ramieniu i szyi. Trzeba było zabrać małą na zastrzyk. Pojechaliśmy . dziecko , choć zwykle przy zastrzyku nie płacze , dziś darło się jak opętane .Dla zasady zapewne , bo nawet nie zauważyła jak jej pielęgniarka zrobiła. Wziięliśmy ich potem do nas. Synalek dojechal jak wychodziliśmy z przychodni. Synowa wzięla leki przeciwbólowe i położyła się na trochę w naszej sypialni. Po trzech godzinach odsypiania pozbierała się chociaż na tyle,że odzyskała głos, choć jeszcze trochę ochrypnięty. W tym czasie czytałam małej bajeczki ( po staremu pięć razy w kółko te same) i urządzałyśmy przyjęcie dla konika i laki- Piotrusia , a dziadek i tata dobrali się do mojego roweru . Zmienili dętkę i oponę i nawet błotnik założyli mi nowy . Stary nie był zły , ale nie pasowały do siebie. W ubiegłym roku kupiłam komplet - inaczej podobno nie występują ) , a założył mi mężuś tylko z tyłu, bo się złamały jakieś zaczepy i jak jechałam , to cała okolica o tym wiedziała zanim się na horyzoncie pojawiłam. A od dziś mam nowe oba . I rower jak nowy . No prawie ...
Sukienka dla Helci synowej się spodobała .
Mężusia skleroza dopadła albo jakiś inny sks . Włożył butelki z wodą ustronianką do zamrażalnika ,żeby je szybko ochłodzić i zapomniał . Dobrze,że kapsle z cienkiej blaszki i lód je wypchnął a nie rozsadził butelek , bo dopiero miałabym jubel w zamrażarce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)