babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 17 kwietnia 2015

17.04.2015 Kilka spraw babusinych

Tydzień był męczący . Dobrze,że się kończy , choć robota nam nie odpuszcza ani na chwilę. Jutro znów muszę posiedzieć przy ofertach choć to sobota i teoretycznie powinnam się zająć sprawami porządkowymi. 
No i muszę się z biura na chwilę urwać ,żeby odebrać ciuchy od czyszczenia i dorobić na ksero z 2 komplety rysunków naszej nowej siedziby. Mam co prawda kserokopiarkę , ale na małe formaty a rysunki są spore . Na poniedziałek rano umówiłam się z naszym byłym uczniem , który ma firmę budowlaną i może mu zlecimy roboty budowlane, jeśli zaproponuje sensowne ceny. 
Działka sprzedana . Podpisaliśmy dziś akt notarialny ,odebraliśmy kasę ... Nie wiem czy się cieszyć czy stresować . Trochę mi szkoda. Fajne było miejsce , z klimatem ... Wypadałoby opić ten interes jakimś winkiem , ale mężuś znów na antybiotyku a sama pić nie będę. Wygoniłam do medyka, bo znów kaszle a ten mu przepisał co trzeba. Może w końcu poskutkuje i się do końca wyleczy. 
Jutro po południu czeka nas garaż . Trzeba dokończyć porządki i powywozić resztę złomu elektronicznego. Jutro robią jakąś akcję i za elektroniczny złom rozdają drzewka .  W niedzielę obowiązki babciowe; pocerowanie wnusinych rajstopek, które dziecko drze na potęgę. No i wielkanocne dekoracje trzeba by było zlikwidować. 
Zabrałam się znów za sweterek ,ale jakoś mi nie idzie , zrobiłam tylko kilka rzędów. 
Za oknem kwitnąco , zielono i słonecznie ale z zimnymi podmuchami wiatru. 

czwartek, 16 kwietnia 2015

16.04.2015 Dostałam w kość

przez ostatnie dwa dni.Zmęczona jestem i bolą mnie mięśnie na szyli i ramionach a to u mnie objaw zmęczenia . Działo się tyle ,że aż trudno mi to opisać . Jeśli chodzi o pracę to w tym miesiącu pobijemy rekord ilościowy i to tylko dla trzech kontrahentów. Kolejny; firma związana z VW w budowie sam się do nas zgłosił , ale tam potrzeba trochę czasu na opracowanie tematu. Niech mi nikt nie mówi, że w Kraju o pracę trudno bo to nie prawda. 
A nie mówiłam?! Że jak w TV tematy wiodące to Smoleńsk i In vitro to się zadyma w  finansach zapowiada? Mówiłam. Tym razem nie o podatki idzie a o transakcje rejestrowane . Teraz gotówkowo można się rozliczać do 60 tysięcy ( to ma przełożenie na zasady obowiązujące w UE i przeliczeniu na Euro) a nasz Rząd kombinuje żeby obniżyć to do 12 tysięcy , co jak zwykle uderzy w przedsiębiorców. Słowo daję , gdybyśmy 27 lat temu wiedzieli co nas czeka firma by nie powstała.

Z innych tematów to pożegnaliśmy dziś Profesora . Na cmentarzu było tłoczno , ale sama uroczystość skromna i morze kwiatów. Z naszej klasy stawiło się nas pięcioro. Nekrolog został zaakceptowany i pochwalony przez znajomków.  Po uroczystości kolega wymówił się dyżurowaniem przy wnuczce , a my pojechałyśmy na kawę do Sowy. Ja co prawda też miałam na służbie wnuczkę ale na czas pogrzebu zostawiłam ją u teściowej i szwagroskiej. Stwierdziły,że mogę przyjechać po nią po pracy więc miałam godzinkę po ceremonii. Powspominałyśmy profesora , zmarłą niedawno koleżankę i miejskie afery. I oczywiście wszystkie chwaliłyśmy się wnuczętami . R i D mają dopiero po jednym , E czworo a ja dwoje. Babcie z nas całą gębą , choć po prawdzie jakoś szczególnie babciowo nie wyglądamy. Miła niespodzianka: na majowe spotkanie zapowiedziały się kolejne 3 osoby. Jeśli nie będzie jakiejś klęski żywiołowej to zjedzie się nas piętnastka co najmniej. Już się cieszę. 

Żeby za pięknie nie było , synowej pogorszyły się wyniki. Za miesiąc znów ma badania i okaże się co dalej, czy to tylko chwilowy spadek czy coś poważniejszego. 
Jutro finalizujemy sprzedaż działki. Trochę mi dziwnie tak się rozstawać z dobytkiem . Niby wiem ,że przecież mamy inne i powstanie za trochę nowa siedziba firmy , ale mimo wszystko , przyzwyczaiłam się .       
   

wtorek, 14 kwietnia 2015

14.04.2015 Temat obiecany ale trochę zepchnięty na bok przez inne sprawy

czyli książka , którą niedawno skończyłam czytać. Przypomnę : autorka Anna Jokai " Nie lękajcie się " . Jak wspomniałam książka robi wrażenie .Rzecz dzieje się na Węgrzech w latach 80/90 po przełomie jaki przeszły Węgry po upadku socjalizmu . Zaczyna się w momencie gdy główna bohaterka odchodzi na emeryturę . Emerytem jest też jej były mąż - partner , bo do końca nie jest to jasno dopowiedziane. Wkrótce odejdą na emeryturę też aktualny mąż bohaterki i partnerka jej byłego męża. Wraz z tym przełomowym momentem życia zaczyna się dla nich proces odchodzenia. Jeszcze nie umierania , ale właśnie odchodzenia . Jest wszystko , fizyczny spadek formy , choroby , kolejne zmarszczki , zderzenie ze współczesną techniką z którą nie sposób sobie poradzić w pewnym wieku ,zmagania z własną fizjologią, próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości ,niezrozumienie najbliższych , niechęć otoczenia , różne dziwactwa, natręctwa i przyzwyczajenia , śmierć bliskich , świadomość własnej słabości i poczucie,że jest się zbędnym i nikomu nie potrzebnym, samotność wśród bliskich i rozpaczliwe próby zatrzymania czasu aż do  chwili gdy ten proces już nie jest odchodzeniem a  tylko samym umieraniem.I w końcu śmierć: nagła , w trakcie prozaicznych porannych czynności , w samotności na szpitalnym łóżku , we śnie w trakcie popołudniowej drzemki . To wszystko osnute wiarą w Boga i nadzieją na lepsze . Książka trudna i dająca do myślenia jak mało która. Książka którą powinni przeczytać  ludzie młodzi, którym wydaje się ,że są niezniszczalni i mają patent na życie wieczne i często nie chcą zaakceptować i zrozumieć ludzi starych ani przyjąć do wiadomości, że  starość pisana wszystkim i też jej doświadczą . Polecam , bo książka  naprawdę warta żeby po nią sięgnąć .

  A z innych tematów , to w pracy jak zwykle , szaleństwo trwa. Poza tym robimy porządki w garażach, żeby się zmieściły rzeczy składowane w garażu na działce. W piątek podpisujemy akt notarialny i odbieramy kasę od kupca. Trzeba się wyprowadzić . 
No i załatwiłam !!! ( wiadomo;  gdzie diabeł nie może , tam trzeba posłać mnie) Weekend czerwcowy w Bachorzu !!! Męczyłam właściciela ośrodka trzy tygodnie i wymęczyłam . Dogadaliśmy się , już nawet wpłaciłam jakąś zaliczkę . Kasa jak w ubiegłym roku : 100 zł z pełnym wyżywieniem od głowy za dobę . My bierzemy ze śniadaniem i kolacją więc 80 zł . Dzieciaki od lat 4-12  połowę ,poniżej 4 lat za darmo. Sprzęt pływający i sportowy w cenie . Będzie wesoło. 
Załatwiłam też rezerwację na spotkanie klasowe i jeszcze nekrolog w miejscowym tygodniku dla naszego zmarłego Profesora ( mam nadzieję ,że będzie odpowiadał wszystkim zainteresowanym znajomkom z klasy )  Załatwianie to moje przekleństwo , wciąż coś załatwiam , ale nie źle mi to wychodzi.
W dzierganiu swetra mam przerwę , jakoś od świąt brakuje mi czasu żeby kontynuować.     
  

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

12.04.2015 [*]

Smutno mi dziś . Zmarł nasz Profesor i wychowawca z LO . Miał być gościem honorowym  na naszym klasowym spotkaniu ... Lubiliśmy naszego Mistrza i Nauczyciela ...  Niech Mu się dobrze dzieje na tym lepszym ze światów. Oczywiście wybieramy się w czwartek Go pożegnać.  

niedziela, 12 kwietnia 2015

12.04.2015 Niedzielnie

Kreacji na imprezę nie włożyłam , bo ni stąd ni zowąd zrobiło się zimno. W słońcu jeszcze było jako tako, ale wiatr zimny . No to się odstawiłam w mój aksamitny , czarny żakiet, który kiedyś tu prezentowałam . Oczywiście czarne spodnie, koronkowe mitenki , duże pierścienie z kwarcem dymnym i oliwinem i gobelinową torebkę do tego . Iiiii nie skomnie powiem ,że wyróżniałam się wyglądem . Wszystkie panie ubrane były bardzo klasycznie, ale sieciówkowo. No, ale młodzież lubi modę z sieciówek , a prababcie i szwagierka jak to prababcie i szwagierka. Klasyczne kostiumy - jedna granatowy , druga jasny beż , trzecia malinowy. Choć nie mogę powiedzieć , moja matka sprawiła sobie do tego sportową koszulę w czerwono- granatową kratę , ozdobioną kieszonkami i zamkami błyskawicznymi. Oczywiście musiała skomentować mój wygląd "co ja sobie za płaszcz kupiłam "i " po co ja te ręce poowijałam ". Mówię ,że nie poowijałam , tylko mitenki włożyłam , kręciła głową ,że "jak to wygląda" . Tak ma i tyle. Nigdy nie akceptowała jakiegokolwiek odstępstwa od tego co standardowe , bo co ludzie powiedzą. Nie przejmuję się tym od dawna. 
Imprezka udana . Młodzież dostała kilka fajnych prezentów , w tym ekspres do kawy i dwa karnety małżeńskie do spa. Jedzonko zdecydowanie lepsze niż wczoraj i sprawniej podane. Na koniec kiedy już się pakowali , spadła ze stołu torebka z naszą szklaną świnką . Oczywiście się rozbiła, ale szkło zwykle tłucze się na szczęście . Niech więc się im szczęści jak najdłużej. 
A poza tym przedpołudnie upłynęło mi na poprawianiu swoich bluzek i zaszywaniu dziur w rajstopkach wnusi. Dziś już wiem dlaczego ciągle coś drze. Na placu zabaw zachowuje się jak chłopak- włazi na wszystkie drabinki , zjeżdżalnie i huśtawki , wskakuje na kręcącą się karuzelę, biega z kijami w ręce  i tp.  Nooo, ja też biegałam więc nic dziwnego , ma to po babci. 
A wieczór spokojny , dopijamy resztę różowego winka z imprezy przy telewizji i czasopismach historycznych .