babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 6 sierpnia 2016

6.08.2016 Jak to bywa

u nas czy to plany czy ich brak , wszystko zmienia się szybciej niż w kalejdoskopie. Od rana jak zwykle w soboty wybrałam się na zieleniak. Jakoś w tym roku takich ilości warzyw i owoców jak w minionych latach nie widać . I ceny wzrosły . W górę też poszło paliwo , właściwie nie wiadomo z jakich przyczyn. Dobrze to to nie wygląda.  Po powrocie zajęłam się zaprawami. Tak, wiem , odgrażam się , że więcej nie będę i tak dalej ...Zrobiłam kolejne 3 słoiki ogórków i resztę jabłek. Jabłka obrałam , pokroiłam , włożyłam do słoików i przesypałam cukrem. Będzie w zimie dodatek do deserków. I tak sobie w tej kuchni gospodarzyłam aż do obiadu. W przerwach wrzuciłam kolejne ładunki prania  i posprzątałam. Na obiad zrobiłam knedle ze śliwkami . Pyszne wyszły . Zrobiłam dużo. Zamroziłam jeszcze dwie spore porcje na dwa obiady . Ciekawe czy się w tej zamrażarce uchowają w stanie nadającym sie do użytku . Ciasta na ugotowanych ziemniakach jeszcze nie mroziłam. 
Późnym popołudniem pojechaliśmy na budowę .Tym samym plany przejażdżki rowerem się zdezaktualizowały .Na budowie  dokończyliśmy porządkowanie trawników . Popryskaliśmy po raz kolejny zielsko randapem i posprzątaliśmy parking. Cały zasypany liśćmi i drobnymi gałązkami , pewnie po ostatnich burzach. Tym samym załatwiliśmy sobie porcję ruchu na świeżym powietrzu. Wieczór spokojny , z herbatką różaną , telewizorem i nowym numerem "Polityki" . 
Za tydzień ,w piątek ( nooo, nie cały tydzień ) wyjeżdżamy na weekend na nasze ukochane Kaszuby. Już się cieszę .  

piątek, 5 sierpnia 2016

5.08.2016 Miło

miło bo już piątek i znów wolne dwa dni.  Pasuje mi to . Jakiś letni leń mi się przyplątał i nic mi sie nie chce . Planów na jutro nie mam właściwie żadnych poza cotygodniowymi zakupami i ogarnianiem chatki . Może da się pojeździć po okolicy rowerem , jeśli nie będzie padało. Na razie się trochę ochłodziło i przelotnie kropi. 
Dzisiejszy dzień właściwie niczym się nie różnił od poprzednich ; wakacyjny luzik. Nawet dobrze, bo pokończymy tematy , a potem będzie można robić następne zlecenia. 
Robię coś co nazywa się schab w pończosze. Co prawda bez pończochy; posłuchałam rady Fusilli i suszę w piekarniku zamiast wieszać w przewiewnym miejscu. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie . W najgorszym razie zmarnuję kilo schabu . 
Za godzinkę przywiozą nam wnusię . Młodzież wybiera się do kina. 

czwartek, 4 sierpnia 2016

4.08.2016 Czwartkowe sprawy babusine

Dziś prawdziwy wakacyjny luz . Ledwie kilka telefonów , ledwie trzy godziny wystarczyło mi na zrobienie tego co miałam na dziś . Chłopaki też sobie bez pośpiechu działali . Szczerze mówiąc nie lubię takich dni . Wolę jak mam więcej zajęć . Miałam więc czas poczytać wiadomości w necie i posłuchać muzyki ( też z netu) . 
Rano byłam na targu. Królowały jak zwykle ciuchy. Nie chciało mi się chodzić na drugą stronę ulicy, mimo, że tam zwykle jest ciekawiej bo są i goście z wikliną i starociami i sprzętem survivalowym , meblami, czasem sprzedają staroświeckie kiczowate "landszafty z łabędziem albo jeleniem , miotły- drapaki i jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy Takie  targowe miejsce jak z minionej epoki . Zwykle nic tam nie kupuję , ale lubię połazić i pooglądać . Ograniczyłam się dziś do niezbędnych zakupów , głównie owoców. Następne owocowo - warzywne zakupy w sobotę. 
Przyszła moja zamówiona torebka . Mogłaby być nieco większa , ale i tak spełnia moje wymagania. Kolor dokładnie taki jak chciałam ; z tym nigdy nic nie wiadomo jak się kupuje z netu , zdjęcia nie zawsze są takie jak real. Ma dość szerokie dno więc zmieszczę to co mi potrzebne , zapinane dwie kieszenie jedna w środku, jedną na zewnątrz , dodatkowa kieszonka w środku nie zapinana , a okucia faktycznie srebrne , dodatkowo dopinany długi pasek , albo zamiennie łańcuszek , który w zasadzie służy ozdobie , ale można wykorzystać do noszenia na ramieniu. Udał mi się zakup. Niby nic a cieszy. 

środa, 3 sierpnia 2016

3.08.2016 Mam , mam, mam !!!

Moje autko oczywiście ! W końcu mi zrobili ( może moje wczorajsze odgrażanie się poskutkowało?). Prawie nie poznałam pojazdu po tej naprawie . Małe... śmigiełko ? wiatraczek ? No , coś w tym rodzaju wielkości ciut więcej niż piłka do tenisa przywróciło moc moim 180 koniom mechanicznym . Już zapomniałam jak się jeździ z takim wykopem . Prawie pół roku jeździłam z popsutą tą jakąś turbiną . No ale jest . Od razu pojechałam na porządne zakupy , bo w rowerowym koszyku co najwyżej chleb i dwa ogórki mogłam przywieźć oprócz laptopa w plecaku  i najmniejszej z moich torebek. Zapasy uzupełnione . Przy okazji okazało się ,że alertec ( takie tabletki na alergię ) i nasza ulubiona kawa do ekspresu to jakiś wysoce deficytowy towar w naszym mieście. Obskoczyłam galerię i dwa markety dodatkowo i dwa opakowania leku kupiłam w dwóch różnych aptekach , a kawy , nie było w żadnym. Wybrałam inne , też dobre , ale tej ulubionej nie ma i już. 
Jutro wybieram się na targ. Nie byłam już kilka tygodni i zapasy zielonego wypadałoby też uzupełnić. Inna kwestia czy coś nie wyskoczy i moje plany mi uniemożliwi. 

wtorek, 2 sierpnia 2016

2.08.2016 Sprawy codzienne babusine

Pada . Jest ciepło ale deszczowo . Lato mnie osobiście dopieszcza . Jest tak jak lubię , to znaczy bez upałów. I te przelotne deszcze w niczym nie przeszkadzają . Musik jabłkowy gotowy . Smażyłam dwa dni jak należy . Wczoraj załadowałam do słoiczków , dziś zagotowałam . Trzeba się wybrać na działkę po następną porcję . Tylko co z tym robić . Może kilka słoiczków na swój użytek i trochę podrzucę Szwagroskiej. 
W pracy nadal sezon ogórkowy , choć nie mogę powiedzieć ,żeby zajęć komukolwiek brakowało. 
Nadal nie mam auta . Z dnia na dzień zapowiadają ,że "jutro to już na pewno" i nic , wciąż nie gotowe. Zagroziłam dzisiaj gościowi urwaniem tego i owego jak się nie postarają. Brak auta najbardziej utrudnia mi zakupy. Dojazdy do pracy są ok. Poranna porcja ruchu i świeżego powietrza jeszcze nikomu nie zaszkodziła a mnie dobrze robi. 
Sprawy krajowe wołają o pomstę do nieba . W życiu tyle nie naprzeklinałam co od ostatnich wyborów. I czarno widzę najbliższe miesiące a może i lata . Nie zamierzałam pisać więcej o polityce , ale pewnie od czasu do czasu będę .Inaczej eksploduję. Dziś wkurzyły mnie dwie sprawy , brak szacunku dla siwych głów czyli powstańców warszawskich ( aczkolwiek uważam ,że Powstanie było nie potrzebne , to mam jednak wielki szacunek dla tych co brali w nim udział i nie żałowali swojego życia dla Kraju ) . Po co szargać im życiorysy i wikłać w jakieś polityczne gierki i przekłamywanie historii . Tych ludzi za chwilę nie będzie wśród żywych . Ale widać pojęcie szacunku jest obce NE. I druga sprawa , o której przeczytałam dziś w necie. Jakichś dwóch młodocianych wandali zdewastowało nagrobki na Powązkach. Fakt,że partyjnych oficjeli z minionej epoki. Pobazgrali farbami , napisy w stylu "kat" czy "bandyta". Policja zachowała się prawidłowo - od tego jest- zatrzymała sprawców na 48 godzin w celu wyjaśnień ale na wieść o tym minister sprawiedliwości zadzwonił na posterunek i nakazał ich zwolnić uzasadniając ,że przecież nic się nie stało , bo to nagrobki komunistyczne i wobec tego zatrzymanie sprawców jest nie uzasadnione. A posłowie z jego partii mało,że poparli tę decyzję , to jeszcze pochwalili publicznie na antenach radiowych. To jak przeciętny śmiertelnik ma to rozumieć? Jako przyzwolenie na popełnianie przestępstw? Bo o ile pamięć mnie nie zawodzi to wandalizm był uznawany w naszym prawie za czyn przestępczy , a ten wymierzony w miesca pochówku dodatkowo potępiany moralnie . Nie niszczy się miejsc spoczynku. To się po prostu nie mieści w głowie...

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

1.08.2016 Wszystko inne straciło na tę chwilę moc

 Dowiedziałam się kilka godzin temu . I jest mi smutno ... Moja Przyjaciółka z LO ciężko zachorowała ; kolejno dwa udary i guz mózgu . Czeka ja operacja w najbliższym czasie . Po prostu nie mogę w to uwierzyć i chce mi się płakać. 

niedziela, 31 lipca 2016

31.07.2016 Pod znakiem nadrabiana

minęła mi niedziela. Męzusiowi zresztą też .Mężusiowi na czytaniu korespondencji z tygodnia i odpisywania na meile . Mnie, na tym co miałam zrobić wczoraj . A konkretnie to ogórki i jabłka. Ogórki poszły szybko , bo za dużo ich nie miałam . Ze względów praktycznych , na rower za wiele nie załaduję . Co innego zagospodarowanie koszyka jabłek . Dobre trzy godziny obierałam i kroiłam . Teraz się smażą. Są tak słodkie ,że nie wymagają już dosypywania cukru. Mały będzie miał pyszne domowe deserki . Czy starsza dwójka zechce je zjadać to nie wiem , bo nie przepadają za wszelkimi dżemami i konfiturami. Tak poza tym to pobawiłam się chwilę moimi robótkami decoupagowymi , ale nie skończyłam , za mało czasu. Nie szkodzi . Wyschnie co ma wyschnąć i wrócę do tego przy czasie. Tu akurat żadne terminy mnie nie gonią .  
Pada i grzmi. Nie mocno , ot taka letnia , przelotna , wieczorna burza. 
Koniec wizyty Papieża. Mam mieszane uczucia jak już pisałam . Dziś jeszcze bardziej niż na początku. Niby religijne wydarzenie a od posłów , władz państwowych , senatorów i różnych państwowych oficjeli aż gęsto. Jak by nie mieli spraw państwowych do załatwiania. Czy my już jesteśmy państwem wyznaniowym ?  Cóż , świat i tak idzie w swoją stronę , niezależnie od tego czy to się komuś podoba lub nie . Zwykłam przyjmować sprawy takimi jakie są , nie doszukiwać się drugiego dna i robić swoje. I robię . 

Przedwczoraj zaczęłam dziergać na szydełku misiaczka - przytulaczka dla nowego członka rodziny . Szwagroska po raz drugi zostanie babcią i to już na dniach . Każda dzidzia w rodzinie dostaje buciki od prababci ( mojej teściowej) , a od niedawna ode mnie tulistworki. Moje wnuczęta oczywiście najwięcej tego mają , bo lubię je robić i wychodzą mi te stworki. 
Zaszalałam , zamówiłam sobie zieloną sukienkę . Długo nad nią myślałam , aż w końcu zamówiłam . Kilka okazji się szykuje w najbliższym roku. Torebkę do zimowego kapelusza też wytropiłam i też zamówiłam . Najwyżej odeśłę , jeśli nie spełni moich oczekiwań . Na obrazku wygląda ładnie i ku mojej uciesze , okucia ma w kolorze srebrnym . Przeważnie wszystkie mają złote czego nie lubię . Do niektórych pasują , ale w większości psują efekty. Wypadałoby zrobić sobie jeszcze jakieś zielone mitenki . Ha, ha , jeszcze dobre dwa miesiące upałów , a w każdym razie przyzwoitego letniego ciepła a ja już o jesieni. Ale nie da się ukryć ; jesień to moja ulubiona pora roku i czekam na nią od chwili gdy tylko minie Gwiazdka i Nowy Rok.