babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 9 września 2017

9.09.2017 Pracowita ta sobota

Od rana jak zwykle , zaczęłam od zakupów i tym razem miałam ich sporo , bo przez cały tydzień i nawet trochę więcej konsekwentnie sprzątałam magazyn , lodówkę znaczy. I wysprzątałam , zostały trzy puszki ryb i puszka szynki konserwowej oraz słoik suszonych pomidorów w oliwie i skórki pomarańczowej w spirytusie.  Zapasy uzupełniłam , a jakże.  Kupiłam też trochę owoców , w tym maliny na sok. Nie wiele , wyszły dwie buteleczki 300ml, takie po soku pomidorowym . Zaopatrzyłam się też w kilka roślinek do skalniaka przybiurowego i bukiet kwiatów dla młodszej młodzieży, która jutro świętuje 10 rocznicę ślubu. Idziemy na grilla.znaczy świętowali 1 września , ale byli na wyjeździe integracyjnym więc rodzinny grill został przełożony . Do obiadu zdążyłam wysprzątać chatkę i wyprać to i owo - jak to w sobotę . Wyprałam też pokrowiec z narożnika i to jedyna duża robota jaką tego lata zaliczyłam . 
Po obiedzie  pojechaliśmy zrobić porządki w skalniaku i posadzić roślinki. Mężuś szalał z randapem , a ja posadziłam wrzosy i gigantyczną ozdobną trawę . Pięknie faluje na wietrze. Wysprzątałam, powyrywałam zielsko i nawet lawendę przycięłam . A co się ma zmarnować . Dosuszę w domu i poszyję zapachowe torebki do szaf.  No i dzień zleciał. 
Jesień już widać gołym okiem . Drzewa straciły swoją intensywną zieleń na rzecz odcieni oliwkowych a na wystawach pojawiają się cieplejsze ciuszki . I uwaga , ciekawostka : w mojej ulubionej wersji kolorystycznej ; czerwieni w połączeniu z czernią ! Ale ja się nie dam . Na razie zostaję przy czerni i zieleni.  

piątek, 8 września 2017

8.09.2017 No , to mi się rozjaśniło

w sprawach mojej matki.  Oczywiście z papierami się nie pojawiła i w ogóle gdzieś zwiała , bo po pracy do niej pojechałam i jej nie było w domu , ale ja ją przypilnuję .  Moje '"coś mi mówi" podszepnęło mi ,że mam  sprawdzić spółdzielnie mieszkaniową . No to pojechałam. No i wszystko jasne. Znów ma zaległości w czynszu na mieszkaniu ( moim , bo kiedyś wymusiłam przepisanie , żeby uratować przed komornikiem) . No i tym samym sprawa telefonów nie jet już tak oczywista.  Inna sprawa , że to nie jest w porządku ze strony Plusa wciskanie osobie osiemdziesięcioletniej usługi z którą wiadomo, że  sobie nie poradzi , bo to nie ta epoka.  No i tym sposobem mam kolejny problem na głowie . Znów muszę charakter jej naprostować . Za jakie grzechy...? Dziś już odpuściłam szukanie jej , bo mi najmłodszego wnusia przywieźli na przechowanie . Młodzież jechała na działkę , po pościel i inne sprzęty , które nie zostaną tam poza sezonem . Wakacje minęły , pogoda średnia więc nocować tam już nie planują.
 Jest też i pozytywny akcent i pożytek ewidentny z mojej wizyty w spółdzielni. Załatwiłam zmniejszenie opłat za ogrzewanie w starym biurze ; będziemy płacić tylko eksploatację i rozliczyłam nadpłaty z korekt za ubiegłe lata . Dostaniemy ponad 3 tysiące zwrotu. To mi się podoba. 
A tak poza tym to system mi się posypał , miałam inne plany na dziś i jutro i jak to u nas bywa , szybko musiałam je zweryfikować . Tak ,że jeszcze nie wiem jak będzie jutrzejszy dzień wyglądał . Spódnicę po woli dziubię . Mam już jakieś 10cm.

czwartek, 7 września 2017

7.09.2017 Się wkurzyłam

i zrobię koło pióra operatorowi komórkowemu i wymienię go z nazwy . A co mi tam , w końcu to prywatny blog i wolno mi tu pisać co myślę . A myślę , że Plus to zwykli naciągacze . Pojechałam dziś z matką załatwiać jej nowy abonament na telefon. Podchodziłam do tego trochę podejrzliwie , bo ją znam i wiem ,że potrafi nawywijać , ale nie tym razem. Dała mi plik KP potwierdzających wpłaty z kolejnych miesięcy . Pytam się o faktury za telefon , a ona mi na to,że nic nie dostaje. Jak załatwiała sobie numer to kazali jej przychodzić do salonu w celu zapłacenia rachunków , no to chodzi . No to skąd wiesz ile masz zapłacić - pytam . I co słyszę : facet brał od niej komórkę , coś tam w niej "pogrzebał" jak to określiła, coś tam popatrzył w komputerze i kazał zapłacić tyle to a tyle , no i płaciła . Dobrze,że chociaż dostawała pokwitowanie . Jeden Pan Bóg wie co jej tam przy okazji powłączał, a kwotę mógł podać jaką chciał i tak tego nie mogła zweryfikować . A żeby było śmieszniej to wciąż ma zaległości i przez to jej wyłączyli ten numer. No i tu już się na dobre wkurzyłam , bo rozumiem gdyby nie płaciła , ale ma te potwierdzenia wpłat , tyle tylko ,że nikt nie wie ile faktycznie powinna płacić i skąd te zaległości . To znaczy pewnie ktoś wie , tylko nikt nam tego wyjaśnić nie chciał . Na tę chwilę umówiłam się z matką ,że jutro pójdzie do tego salonu gdzie ma płacić i poprosi o wydruk rozmów z ostatnich trzech miesięcy . No i będę dalej sprawę prostować  bo co mam zrobić . A na razie matka musi się obyć bez telefonu , bo salon , w którym sama mam firmowe komórki i w którym chciałam jej załatwić na razie nie aktywuje umowy , bo figuruje w Plusie z zaległościami.  Odłożyli nam nawet numer , który sobie wybrałyśmy i wszystko będzie załatwione jak tylko sprawa się wyjaśni,  zgodnie z moim życzeniem ; żadnych usług sms-ów , internetu, faktura na piśmie i rozmowy bez limitu i to za jedyne 34,00 zł . A w Plusie płaciła po 90 , 100, 120 zł . Straciłam dwie godziny na tych przepychankach . 
I tak sobie myślę , że to bark etyki zawodowej . Jak można wciskać taki kit starszej osobie i żerować na tym ,że sobie nie radzi z nowoczesnością . Niby to tylko telefon , ale świat jednak poszedł do przodu i wiadomo, że starsze pokolenie nie koniecznie musi za tym nadążyć . Dekadową kręconą tarczę od komórki , nawet takiej na klawiaturę dzieli przepaść dziejowa. Do jutra muszę się w cierpliwość uzbroić i poczekać , żeby się dowiedzieć o co chodzi w tym wszystkim i naprostować. 
No i to by było na tyle ... 

środa, 6 września 2017

6.09.2017 Sprawy babusine

tylko po łebkach . Późno już i nie chce mi się za bardzo pisać . Cały dzień w pracy . Po biurze kolejna rundka do klienta w Poznaniu i ciąg dalszy roboty. Wróciliśmy nie całą godzinę temu. 
W pracy miałam przymusową przerwę. Przez moją matkę . Znów narozrabiała. Od wczoraj nie sposób się do niej dodzwonić . "Nie ma takiego numeru " i tak w kółko. Dzwoniliśmy do niej wszyscy po kolei parę razy dziennie i nic . Stanęło na tym ,że do niej pojadę i się dowiem . Zastanawialiśmy się co się stało, no bo zwykle miała komórke przy sobie i nawet jak nie odebrała, to oddzwoniła, a tym razem nic . Jak już ogarnęłam najpilniejszą robotę wsiadłam do auta i pojechałam do niej. Oczywiście jej nie było w domu. Sąsiadka wychodziła z bloku więc weszłam na klatkę
 ( klucz mam , ale nie noszę przy sobie a dziś po prostu rano zapomniałam go zabrać ) , zostawiłam kartkę w drzwiach , że ma zadzwonić . I pojechałam dalej jej szukać . Klub emerytów okazał się dziś nie czynny . Objechałam miasto i nic ; kamień w wodę .  Oddzwoniła po dwóch godzinach. Okazało się ,że kazała wyłączyć telefon , bo za dużo płaci i zamierza sobie wykupić abonament gdzieś indziej . Kazałam jej z tym zaczekać do jutra i obiecałam ,że ją zabiorę do salonu i wybiorę jej  niski abonament , bez limitów. Muszę to załatwić , bo jej znowu coś wcisną bez sensu.  A potem musiałam obdzwonić dziewczyny , żeby powiedzieć , że się babusia znalazła.  Czas chyba zacząć ją bardziej pilnować , choć na razie jest sprawna i nie wymaga opieki na co dzień , ale taki numer. Mogła przecież uprzedzić kogoś z nas , że zmienia operatora i przez kilka dni będzie bez telefonu .
     Wilgotna pogoda tym razem źle na mnie wpłynęła; łapie mnie katar. 

wtorek, 5 września 2017

5.09.2017 Zleciało ...

szybciej niż można by przypuszczać . Świat jest już inny i my jesteśmy inni ; mądrzejsi , bardziej racjonalni , bogatsi w doświadczenia życiowe . Jedno się nie zmieniło ; wzajemna miłość. Dziś nasza 36 rocznica ślubu . 
Mężuś obdarował mnie kompletem srebrnej biżuterii z czarnymi opalami , ja jego koszulką w jego ulubionym kolorze lawendowym ( tak, tak , mężuś lubi takie pastelowe kolorki ) i tak sobie świętujemy to nasze "lecie ". Tym razem bez winka , bo małżonek dziś antybiotyk skończył - po raz kolejny . Jakoś często w tym roku go dopadają infekcje. 
A z innych spraw to zlecenia sypnęły się jak z rękawa . Jutro muszę aż 4 oferty zrobić . Będzie się działo . Tylko czemu wszyscy się budzą zawsze pod koniec roku. 
Miasto rośnie w siłę ; właśnie się dowiedzieliśmy , że w planach jest budowa 25 - piętrowego wieżowca i kilku nieco niższych 10-16 pięter wysokości . Ma tam się mieścić centrum finansowe i konferencyjne , pięciogwiazdkowy hotel i luksusowe biura na wynajem.  Wiem , wiem są wyższe budynki , co to jest 25 pięter , ale jak na takie małe powiatowe miasto jak nasze, to nie taki drobiazg. 

Chłodno , pogoda jesienna, ale jak dla mnie w sam raz . Zaczęłam wczoraj dziubać spódnicę na drutach , dla siebie . Prosty fason , bo włóczka cieniowana i załatwi mi tym samym wzór. Dawno nie robiłam nic tak dużego , sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. I uwaga : w kolorze niebieskim ! Koniec świata ; nie miałam na sobie nic niebieskiego od dobrych 30 lat ! Ale włóczki w tym kolorze mam najwięcej , powinno wystarczyć na spódnicę . 

poniedziałek, 4 września 2017

4.09.2017 Początek roku szkolnego

i to już widać w mieście . Zwiększony ruch . W drodze do nowego biura nie mijam już żadnej szkoły 
( przedtem aż trzy) ale ruch i tak na ulicach da się zaobserwować większy.  Początek roku przywitał nas chłodem i zacinającym przelotnym deszczem . Nie wiem jeszcze jak w naszych szkołach ale w Kraju chaos spowodowany wariacką antyreformą . Biedne dzieciaki . Giną w tych politycznych przepychankach. Diabli mnie biorą jak czytam o tej reformie pożal się Boże . Pomijając już kretyński program nauczania ( a tak zadałam sobie ten trud i poczytałam ) zabroniono dzieciom chorym i niepełnosprawnym nauki w szkole. Ma być nauczanie w domu przez dochodzącego nauczyciela . Czyli , takie dziecko ma być gorsze , z góry skazane na boczny tor, nie mieć kontaktu ze zdrowymi rówieśnikami . A te "lepsze" dzieci mają nie wiedzieć ,że są i inni , którzy nie są tak sprawni jak one, nie wyglądają tak ładnie jak one  i wymagają pomocy ... Po prostu brak słów . Czytałam o tym pomyśle jakiś czas temu , ale nie myślałam, że będą aż tak bezduszni , żeby wprowadzić to w życie. A jednak ...  Widać już jestem na te wariactwa za stara i nie pojmuję . 
A propos początku roku nasza wnusia zaczyna dziś III- klasę , średni wnusiu zaczyna " zerówkę " a róznica wieku jest pomiędzy nimi niespełna dwuletnia ; to efekt eksperymentów edukacyjnych ( żeby tak pokręciło - tych co to wariactwo wymyśli). Wnusiu  najbardziej cieszy się ,że będzie umiał czytać - tak mi powiedział . Szybko rosną te nasze dzieciaczki.  

Tak poza tym to wygląda ,że mamy szanse na kontrakt nad którym jakiś czas temu pracowałam. Zadali dodatkowe pytania i prosili o pewne zmodyfikowanie oferty a to znaczy ,że nasze akcje poszły w górę . Zrobiliśmy co chcieli . Oby się udało. 

Koniec luzu - tak sobie obiecuję , czas się zabierać za jakąś konkretną robotę . Lista tego , czego nie zrobiłam w tym roku przewyższa te zaplanowane razem wzięte. 


niedziela, 3 września 2017

3.09.2017 Jak obiecałam będzie trochę o babciowaniu

i o fajnym miejscu na rodzinną wyprawę . Młodzież została zaproszona na imprezę integracyjną do naszego klienta . Większa impreza, dwudniowa , z osobami towarzyszącymi.  Dlaczego akurat oni , ano zasłużyli. Uratowali mu kilka tematów , pomagali dwa lata temu kiedy wichura zerwała mu dach i zniszczyła wszystkie instalacje w świeżo wybudowanym  i oddanym do użytku dzień wcześniej budynku i parę spraw wykonali , których inni albo nie chcieli się podjąć albo zrobili źle. No to punktują chłopaki. Porozdawali więc dzieci po rodzinie i znajomych i pojechali. Wnusia nocowała u przyjaciółki z którą już dawno zaplanowały sobie piżamowe party i w końcu się doczekały, a chłopaki były u nas. Przywieźli ich wcześnie , bo już o 12.00 do biura , bo musieli być na miejscu około 14.00. Padał deszcz więc trzeba było dzieciarnię utrzymać w budynku . W ruch więc poszła mini-wiertarka i kartony oraz wózek towarowy na którym jeździli po firmie . Ja zresztą sama im to pokazałam a że miejsca dużo to mieli gdzie jeździć. Zwinęłam się dość szybko , jak tylko poodbierałam paczki. Obiecałam starszemu wnusiowi spagetti więc była okazja zrobić . Mały zresztą też lubi jak się okazało.  Dzieci oglądały bajki a babcia gotowała. Dziadek też szybciej prace skończył i dobrze bo przynajmniej mogłam na chwilę pójść na zakupy. Bawiliśmy się z maluchami autkami- miniaturkami , śmigłowcem na radio i autem jeżdżącym po ścianach i suficie a jak już najmłodszy zasnął to graliśmy w bierki i domino. nauczyłam też wnusia grać w warcaby . I tu mnie wnusiu zaskoczył , bo jak już załapał zasady to całkiem udanie planował strategię i blokował mi ruchy. Myślałam ,że gra okaże się za trudna . Może powinnam mu pokazać szachy ? Kiedyś gry w szachy nauczył mnie ojciec i nie źle mi to wychodziło ale czy ja to jeszcze pamiętam ? Ni e grałam z 20 lat albo lepiej.  Następnego ranka po najmłodszego przyjechał drugi dziadek a my zapakowaliśmy ekwipunek na basen i pojechaliśmy po wnusię . Małego nie zabieraliśmy , bo skończyłoby się tak, że albo ja albo mężuś musielibyśmy siedzieć z nim  w brodziku , bo za mały na głębsze baseny. 
Postanowiliśmy pojechać do akwaparku Termy Maltańskie . Wnusia była tam już ze dwa lub trzy razy z rodzicami i znajomymi rodziców , my jeszcze nie . I to był strzał w dziesiątkę . Nie jest to tania zabawa, ale wykupiliśmy rodzinny bilet na trzy godziny. Tak wychodzi najtaniej . Bilet obejmuje 2 dorosłych i dziecko , do drugiego dziecka dopłaciłam 23zł , na wszystkie atrakcje . Niektóre są niedostępne dla dzieci młodszych niż 14- letnie, ale o tym informują tabliczki , ratownicy , których jest naprawdę dużo , nawet przy brodzikach dla najmłodszych i sprytny system elektroniczny , który nie wpuści na jakąś ekstremalną zjeżdżalnię kogoś kto ma bilet rodzinny , zakładając ,że barierkę może przekroczyć ktoś nieuprawniony. Podzililiśmy się , dziadek z wnusiem szaleli na zjeżdżalniach , tych dostępnych dla sześciolatka a wnusia postanowiła mi pokazać wszystkie inne atrakcje, a że już całkiem nie źle pływa i nurkuje to miałyśmy świetną zabawę ; odwiedziłyśmy piracki statek , nurkowałyśmy pod jego dnem ( nie przepadam za nurkowaniem więc zrobiłam to ze dwa razy ) żeby zobaczyć "szkielet " topielca , mała wspinała się na skałki z których spadało się do wody , siedziałyśmy w grocie ,za wodospadami , właziłyśmy pod wodospad , siła wody potężna aż ściągało strój. Dobrze,że miałam jednoczęściowy , sportowy i dobrze dopasowany , bo by mi spadł. Siedziałyśmy też w basenie z falami morskimi i rzece z wirami . Świetna zabawa dla umiejących pływać , bo wir jest bardzo silny , nie sposób się oprzeć i chcąc nie chcąc trzeba dać mu się porwać i płynąć . Basen z wirami jest zresztą dość płytki , jakieś 1,2m . Byłyśmy też pod biczami wodnymi , fontannami i w basenie z solanką z niemal gorącą wodą. Wszyscy razem posiedziliśmy też jacuzi. Można było wypłynąć też na zewnątrz do odkrytego basenu z podgrzewaną wodą ale było chłodno więc wolałam dzieciaków na zewnątrz nie wyciągać . Zrobiliśmy sobie krótką przerwę na lody i wróciliśmy do zabawy w  basenach . Fajnie ten obiekt zrobiony , dużo atrakcji dla dzieci . Statek , wieloryb tryskający co chwilę wodą , krokodyl oblewający wodą dzieciarnię w brodziku , piankowe zabawki ułatwiające naukę pływania , kolorowe fontanny, wodospady , kaskady , zjeżdżalnia dla pontonów i mnóstwo innych atrakcji. bawiliśmy się świetnie i dobrze nam to zrobiło ,bo te wszystkie strumienie wody doskonale nas odprężyły i poluzowały spięte mięśnie.  Dzieciaki trudno było wyciągnąć z basenu jak już nam się czas kończył. Po basenie pojechaliśmy na obiad do galerii Malta , bo najbliżej . Po obiedzie poszliśmy jeszcze na plac zabaw, mieszczący się tuż obok galerii. Właściwie to jest taki mini-park linowy , ale ciekawie zrobiony . Do domu wróciliśmy około 19.00. Odwieźliśmy wnusia do drugich dziadków , bo tak się umówiliśmy z młodzieżą . Po wnusię przyjechała starsza młodzież . Wypiliśmy wspólnie kawę siedząc na tarasie przed domem. Dzieciaki oczywiście szalały. Urządziły sobie wojnę na piankowe miecze i rejwach na całe podwórko. Skąd jeszcze miały tyle energii to ja sama nie wiem . My już marzyliśmy tylko o tym żeby spokojnie posiedzieć . 
Co mogę powiedzieć , naprawdę świetny obiekt na rodzinną zabawę . Trzy godziny w basenach to naprawdę sporo. Oczywiście jest też basen sportowy . My akurat tym razem z niego nie korzystaliśmy , bo wiadomo , miała być frajda dla dzieci , ale w innych okolicznościach pewnie byśmy skorzystali. Dla dorosłych też jest mnóstwo atrakcji , jacuzi , różnego rodzaju sauny , solanki , bicze wodne i mnóstwo innych . Warto się wybrać mimo ,że cena nie jest szczególnie atrakcyjna . Z drugiej strony na to patrząc uzasadniona , bo przecież utrzymanie takiego obiektu musi kosztować. A obiekt jest naprawdę dobrze utrzymany , zadbany i czysty, nawet chlorem za bardzo nie śmierdzi i nie dostałam uczulenia. Na chlor jestem uczulona niestety i wszelkie kontakty z tym paskudztwem źle się dla mnie kończyły. Tym razem nie. Zresztą kto to wie, może mi z wiekiem przeszło . 
Bawiliśmy się wspaniale. a dziś wypoczywamy. Od rana miałam trochę zajęć , takich domowych , które normalnie robię w soboty , ale potem już czas dla siebie . Poczytałam Historię Tonsilu , pooglądałam trochę tv i tyle . 
Za oknem dziś jesiennie , pochmurno i tylko 15 stopni , ale jak tak lubię ; zbliża się czas pachnących herbatek , robótek , książek i świec .